Biała Przemsza przed II wojną światową (artukuł z 1935 roku autor S.Macieliński)
górny bieg Białej Przemszy
młyn na Białej Przemszy
(pisownia artykułu zgodna z oryginałem)
Biała Przemsza jest szlakiem stosunkowo mało uczęszczanym. Oprócz Ślązaków, którzy raz zakosztowawszy jej urody stale tu przyjeżdżają – nie widzi się na jej wodach ani jednego „trampa” z dalszych stron. Opisu jej brak w „Szlakach Wodnych Polski”, a jednak szlak ten nad wyraz piękny i interesujący zasługuje w pełni, by go polecić wszystkim „wodniakom”.
Biała Przemsza – przy wysokiej wodzie – dostępna jest dla kajaków już od Rabsztyna. W górnym biegu przepływa tak ciekawy teren jak Pustynia Błędowska a w dolomitach Okradzionowa tworzy przepiękny przełom. Tu jednak opiszę tylko przestrzeń jednodniowej wycieczki ze Sławkowa do ujścia Białej Przemszy w Mysłowicach.
Sławków miasteczko położone na linji kolejowej Sosnowiec – Kielce, lub – jeśli kto woli – na linji Katowice – Dęblin – Warszawa, jest łatwo dostępny, dzięki dogodnym połączeniom kolejowym.
Po szybkiem wyładowaniu kajakowego bagażu – gdyż pociąg stoi tu bardzo krótko – ładujemy kajaki na wozy, które tu w każdą niedzielę oczekują na turystów wodnych, by ich przewieźć za 50gr od osoby łącznie z kajakiem. Przejeżdża się na drugi koniec niezbyt pięknego miasteczka na brzeg Białej Przemszy, gdzie koło młyna rozpościera się duża łąka, tradycyjnie uznana za dogodne miejsce do składania łodzi.
Krystalicznie czysta woda wartko płynąca po drobnym piasku zachęca do kąpieli. Opieramy się jednak pokusie i odbijamy od brzegu uniesieni od razu wartkim prądem. Teraz mamy sposobność wykazania naszej zręczności i zimnej krwi, gdyż ciągle trzeba omijać wystające z wody pnie drzew, zamykające nieraz drogę na znacznej przestrzeni. Na zakrętach zaś odśrodkowe działanie prądu wody jest tak duże, że może nas łatwo odrzucić pod gałęzie nadbrzeżnych drzew i krzaków. Po krótkiem jednak borykaniu się z nieznanemi jeszcze trudnościami nabieramy wprawy i śmiało bierzemy zakręty, ciesząc się każdym udanym manewrem.
Początkowo spływ prowadzi wąskiem korytem, nad którem gałęzie bujnie po obu stronach rosnących drzew tworzą nad głowami wioślarzy gęste sklepienie. Widok jest ciekawy, a całość robi wrażenie jakiegoś egzotycznego krajobrazu. Wnet jednak po minięciu wysoko wzniesionego mostu kolejowego oraz kilku piaszczystych wzgórz, ujęcie rzeki rozszerza się. Zaczynają przeważać drzewa szpilkowe, by znów ustąpić miejsca innej liściastej braci.
Tymczasem pobyt na świeżem powietrzu i praca rąk, przy ciągle napiętej uwadze powodują, że o swe prawa zaczyna się dopominać żołądek – prozaik przypominający coraz natarczywiej, że jednak wąrtoby coś „przetrącić”. Sposobność do postoju nadarzy się niebawem, gdyż przez całą szerokość rzeki leży przed nami kładka. Pod kładką tą nie sposób przejechać – chyba lewą tylko stroną i to przy niskim stanie wody i dużej wprawie. Przystajemy więc na krótki posiłek i korzystając z przerwy używamy mimo chłodu kąpieli w Białej Przemszy i w przeźroczystej wodzie Sztoły, lewego jej dopływu.
Dalsza podróż idzie wartko. Coraz częściej spotykamy naturalne plaże piaskowe. Brzegi otwarte, o szerokiej skali zieloności, koryto rzeki miejscami znacznie rozszerzone. Tak dobijamy do młyna, a raczej do pierwszej jego śluzy, zbudowanej prymitywnie z kamieni i gałęzi, a zdaleka dającej znać o sobie głośnym szumem spadającej wody. Tu musimy wysiąść i przeprawić łódź przez wodospad, co nie jest rzeczą trudną, o ile zadanie to wykonuje się śmiało i z pewną wprawą.
Wśród kilku odnóg rzeki, które wszystkie jednakowo dobrze nas niosą spływa się dalej, a jazda nie przedstawia większych trudności. Po kilku minutach mijamy młyn, poczem odpoczywając po drodze w cieniu drzew pobliskiego lasu stwierdzamy, że do Szczakowy i Maczek niedaleka już jest droga. Musimy jednak wpierw przeprowadzić nasz kajak kilkakrotnie poprzez mielizny, co stanowi urozmaicenie podróży. Wreszcie jesteśmy pod mostem kolejowym w odległości kilkuset metrów od jazu, który głośnym poszumem ostrzega zdala o niebezpieczeństwie.
Przejazd przez jaz, spowodu kilkumetrowej jego wysokości, jest niemożliwy. Dlatego też przenosimy łódź dokoła zagrodzenia, pozostawionego tu na prawym brzegu przez Państwowe Zakłady Wodociągowe. Jest to najcięższa przeprawa w całej naszej podróży. Łódź trzeba nietylko przenosić na dość dużej przestrzeni, ale utrudnienie stanowi sypki piasek, po którym przewiezienie kajaka na wózku składanym jest ciężkie.
Po spuszczeniu łodzi na wodę koło mostu drogowego na lewym brzegu wznawiamy nasz spływ a wartki prąd niesie nas dalej. Rzeka przepływa teraz okolicę uboższą w zieleń, piaszczystą i skalistą. Musimy tu wykazać znajomość „czytania wody” i odgadywania głębszego nurtu. Ostatnie dziesięć kilometrów dzielącej Maczki od Mysłowic przebywamy już beztrosko, doznając jedynie parę razy pewnej emocji na szypotach, które nie są tak groźne, jak wyglądają. Łatwo je przejechać, zwłaszcza, jeżeli się jedzie śmiało i szybko.
Jeśli niebardzo marudzimy w drodze, to dojeżdżamy do Mysłowic jeszcze za dnia. Jest to bardzo ważne, gdyż jazda w mroku może być do pewnego stopnia niebezpieczna. W ciemności nie można dostrzec wielu przeszkód z jakiemi ma się to do czynienia.
Cała odległość Sławkowa od Mysłowic wynosi – uwzględniając zakręty rzeki – około 27 km, które przejeżdża się szybko w ciągu trzech do pięciu godzin. Ogólne wrażenie z wycieczki Białą Przemszą jest zawsze pierwszorzędne. Turę też jednak należy wybierać dopiero wtedy, gdy się należycie opanowało technikę wiosłowania i nabrało pewnego doświadczenia w wędrówkach po wodach dzikich. Opisany bowiem szlak Białej Przemszy należy do tej właśnie kategorji dróg wodnych.
S.Macieliński
(pisownia zgodna z oryginałem)